26 grudnia 2011

Zaczynam odczuwać brak aktywności życiowej. Zaczynam wariować już od tego siedzenia w domu, nie znoszę tej ciągłej monotonii, tego wiecznego bycia w jednym miejscu. W głębi serca mam nadzieję, że zmieni się to z nowym rokiem. Jestem zdeterminowana do zmiany swojego życia. Te półtora roku jest normalnie jak jakiś kosmos, 1,5 roku wycięte z mojego życia. Hibernowałam przez tyle czasu - teraz mówię stop. Mam dosyć - dziecko to nie koniec świata. Mam prawo do życia, tak samo jak inni ludzie.
Kocham Michasia bardzo, kocham Go nad życie, ale nie mam zamiaru zostać kurą domową - sprzątająco-gotująco-piorącą istotą ułatwiającą życie innym domownikom. NIE CHCĘ !
Dlatego też postanawiam od nowego roku wziąść sprawy w swoje ręcę - i nie będę - powtarzam - NIE BĘDĘ słuchała tych wszystkich dobrych rad w stylu; co powinnam, a czego nie powinnam dla dobra mojego i dziecka. Młody jest już na tyle samodzielny, że wystarcza mu obecność kogoś innego, niż tylko mnie. Po dzisiejszej opiece B nad Małym zrozumiałam, że jednak powinnam palnąć się w głowę i powiedzieć sobie : "On już nie jest 3 miesięcznym maluchem, za niedługo będzie chodził - helooł, przejrzyj na oczy ! Nie musisz już w kółko za Nim latać i doglądać Go co chwilę, to już zupełnie inny wymiar wychowywania Go" .
Mam dosyć karmienia, chcę żyć bez supła na szyi. To będzie pierwszy krok.
Zaczyna mnie cholernie drażnić nacisk innych ludzi na moje decyzje.
Przecież jestem dorosła, tak ? Potrzebuję kogoś kto mi to wszystko wepchnie do głowy wielkimi literami, bo jakoś, gdy sama do siebie to mówię - nie działa ,a wręcz mam wrażenie, że to blef.
Stwierdzam, iż jestem mało przekonująca wobec samej siebie.



 Święta. Poszło całkiem składnie. W sumie to mogłabym zaliczyć święta w tym roku do zaliczonych pozytywnie. Oczywiście to, co każdy sobie tam w środku myśli to w takie dni się nie liczy - najważniejsza jest dobra, miła atmosfera - możliwe, że wręcz sztucznie udawana.
Chociaż czy taka była.. nie wiem ?
Michaśko dostał kluczyki i misia interaktywnego i klocki drewniane - nie powiem by mi jakoś specjalnie zależało na prezentach dla Nas, ale mimo wszystko - dostaliśmy pościel na nasze nowe łóżeczko, które aktualnie 'robi się' nadal, ale to już inna bajka.
Tak więc, nie będąc oryginalną, ja też mogę zarzucić to tak popularne wyrażenie : "święta, święta i po świętach" . Nic specjalnego.
W dzieciństwie ten czas był tak bardzo magiczny- pierwsza gwiazdka, wiara w mikołaja, prezenty pod choinką pojawiające się tam 'nagle' , przepyszne jedzenie, słodycze i rodzina w komplecie.
A teraz co ?
Rodzina porozrzucana po świecie, zamiast być w komplecie, prezenty nie cieszą jak w dawnym świątecznym pakiecie i cały czar zniknął w odgrzewanym krokiecie. Hahahahaha, no to bez kitu dobre. Sama się rozbawiłam.

Jednak gdzieś tam w tym moim zażenowanym tym całym shit'em świątecznym sercu...
Marzy mi się nasze małe mieszkanko, własny kąt, pokoik dla Michasia, salon kuchnia, łazienka i sypialnia.
Nawet nie musi być domek, może być blok. Tylko żeby było w ł a s n e.
Mieć swoją choinkę, swoje bombki, swoje łańcuchy, swoje pierniki i suszone pomarańcze powieszone na sosence..
Prezenty owinięte w szary papier, obwiązane czerwonymi wstążkami..
Stół na którym podany jest barszcz z uszkami i obowiązkowo grzybowa z grzankami, brak karpia, ciasteczka z naszego własnego piekarnika.....
I my w trójkę, razem. Pomimo tych wszystkich przeciwności losu.
Razem w Święta Bożego Narodzenia...


odpłynęłam.
A teraz wracam na ziemię i idę do łóżka.

11 grudnia 2011

To już tydzień. Tydzień od czasu, gdy zaczęłam rozumieć, że to co nadawało sens mojemu życiu przestało istnieć.
W sumie to dobrze, że tak się stało.
Zaczynam wszystko od nowa, jest mi z tym dobrze,lepiej.


Michaś ma 10 miesięcy.
Mówi mama, tata, baba, dziadzia, daj, da ( co w Jego słowniku znaczy tak), nie, idę i całą masę innych dziwnych słów Jego autorstwa. Dwa dni temu wymyślił sobie "tikum" i cały czas powtarza to słowo.
Nauczył się sam schodzić i wchodzić na łóżko, robić "pa pa" , i "kosi kosi" (;
Ma sześć pięknych ząbków i sam stoi i skacze, gdy trzymam Go pod paszki.
Jego ulubione piosenki to Holly Dolly - Lollipop, Zuchy - Cztery Słonie, Wolfmother - Woman,  Shakira - Waka Waka i Łąki Łan - Jammin' - przy których tańczy, gdy tylko usłyszy parę pierwszych dźwięków.
Wsuwa praktycznie już wszystko, a najbardziej uwielbia kotlety mielone.
Jest niesamowity. Kocham Go z każdym dniem coraz mocniej.

01 grudnia 2011

I just call to say I love You.

Bujałam w obłokach przez dłuższy czas. Teraz spadłam z powrotem na ziemię i zaczynam rozumieć jak bardzo mi to było potrzebne.
I w sumie, z jednej strony żałuję i jest mi cholernie przykro. A z drugiej strony bardzo się cieszę.
To doświadczenie otworzyło mi oczy na teraźniejszość. I zrozumiałam, że jednak mimo wszystko - powinnam walczyć o to, co moje. Nie wolno zbyt szybko rezygnować.
Pracowałam na to, zbyt długo, by teraz odpuścić.
 
Najpiękniejsza stopa na świecie.